Sens cierpienia… i próba odpowiedzi

I. Dlaczego, za co, w jakim celu… ???oboz

Od początku, odkąd świat został stworzony, a na nim zamieszkał człowiek, jego życie stale się zmienia i spadają na niego różnego rodzaju cierpienia. Od zarania dziejów stają twarzą w twarz człowiek-trzcina najsłabsza w przyrodzie[1] i jego los, który nie zawsze jest sprzyjający, a bywa nawet zupełnie przeciwny. Choroba i cierpienie zawsze należały do najpoważniejszych problemów wywierających wpływ na ludzkie życie. Bardzo wielu ludzi, gdy zostaną dotknięci chorobą, kalectwem lub w momencie śmierci bliskiej sobie osoby obwinia wszystkich o tę sytuację. Łącznie ze sobą i Panem Bogiem. Zwłaszcza, gdy w tych chwilach poświęcają wszystkie sfery swego życia na ratowanie siebie czy ukochanej osoby i zanoszą do Boga gorące modlitwy w tej intencji. A choroba, kalectwo czy śmierć i tak przychodzi. Wtedy właśnie człowiek dostrzega swoją niemoc, swoje ograniczenia, swoją skończoność i rozczarowanie. To wszystko może prowadzić do niepokoju, łączyć się z przewidywaniem śmierci, prowadzić do zamknięcia się w sobie, a czasem nawet do rozpaczy i buntu przeciw Bogu. Od kiedy człowiek zdolny jest do samodzielnej refleksji zadaje sobie pytanie dlaczego? Dlaczego cierpią ludzie niewinni? Po co jest w świecie zło i cierpienie? Czemu w ogóle Bóg dopuszcza cierpienie? Oraz jaki jest sens ludzkiego cierpienia? W ustach człowieka cierpiącego często też słychać pytania: „za co tak cierpię?”; „za co Pan Bóg mnie tak karze?”

Przeżywane w ludzkim rozumieniu cierpienie i ból prowokują także inne pytania i pretensje do Boga jako Stwórcy. Czy aby jednak są one słuszne? Zrozumiałe jest poszukiwanie przyczyn cierpienia i tego jaką treść wnosi to cierpienie w życie każdego z nas. Nad problemem tym zaczynano zastanawiać się już w czasach filozofii starożytnej. A sięgając do owego okresu można zauważyć, iż już wtedy wykształciły się poglądy, że cnotą dla ludzi jest cierpliwe i pokorne znoszenie cierpienia, a grzechem sprawianie tego cierpienia istotom żyjącym. [Wyrządzać krzywdę jakiemukolwiek stworzeniu jest sprzeczne z godnością każdego człowieka.] Problem cierpienia, a zwłaszcza cierpienia niewinnych zajmował także bardzo wielu pisarzy. Poruszali go m.in. Fiodor Dostojewski w „Braciach Karmazynow”, Albert Camus w „Dżumie” czy Gustaw Herling-Grudziński w swym utworze pt. „Inny świat”. W rzeczywistości jednak interesowała i interesuje wszystkich odpowiedź na pytanie jak pogodzić istnienie Boga Stwórcy, Boga Opatrznościowego z istniejącym na świecie bezmiarem cierpienia.

II. Czy w świecie pełnym zła i cierpienia Bóg jest obecny?Triduum

Odpowiedź religii na postawione wyżej pytania brzmi: Bóg nie chce cierpienia człowieka i nie jest jego sprawcą, nie tylko nie jest, ale i nie może być przyczyną zła. Samo już nasze pojęcie Boga łączy się paradoksalnie z pojęciem zła. Wiara w Boga Ojca Wszechmogącego może być wystawiona na próbę przez owe doświadczenie, niekiedy też Bóg może wydawać się nieobecny i niezdolny do tego, aby przeciwstawić się złu i cierpieniu[2]. Obecnie żyjemy we wspólnocie zorganizowanej według określonego porządku i Bóg niechętnie ingeruje w naturalne rządzące nim prawa. Nie znaczy to, że nie chce czy że nie mógłby, lecz jak wskazuje Biblia, doświadczenie i zdrowy rozsądek – zwykle tego nie robi. Traktowanie Boga w sposób deistyczny[3] również nie przynosi rezultatu w rozwiązaniu tego problemu. Ryzyko i przypadek są wpisane w porządek świata zgodnie z planem Bożym i tylko od człowieka zależy, jak wykorzysta to wszystko przed czym go Bóg postawił.

III. Czy cierpienie jest karą Bożą?

czas dla BogaCierpienie jest bólem wiążącym się z ludzką wolnością, tzn. można chętnie cierpieć dla miłości i można cierpieć buntując się. Wszelkie cierpienie wzbudza, jak to już zostało wspomniane wcześniej, różne problemy i reakcje zarówno u pojedynczych osób, jak i w szerszym kontekście danego społeczeństwa czy danej epoki. Odpowiedź na pytanie, czy jest ono karą brzmi: nie! Bóg zawsze jest przy nas w naszym cierpieniu i współczuje nam, bo nas kocha. A wyciągając wniosek z teologii, należy raczej powiedzieć, że jest to łaska, która poprzez pełną miłości, pokory i posłuszeństwa ofiarę gładzi grzechy. Powszechnie uważa się, że cierpiącą jest osoba chora. Ale choroba wcale nie jest skazaniem na cierpienie. Cierpi każdy człowiek. Wszyscy z pewnością jesteśmy w stanie podać wiele przykładów cierpienia i choroby, bo przecież nikogo to doświadczenie nie omija. Oczywiście dla osób tym dotkniętych bardzo trudno jest stwierdzić, że doświadczenie i cierpienie jest dla nich darem i łaską. Jednak na wielu kartach Ewangelii jest mowa o głębokiej życzliwości Pana Jezusa wobec chorych i cierpiących. Bóg obecny jest w życiu człowieka – zwłaszcza w chwili wielkiej próby choroby i cierpienia. Jest obecny niezależnie od tego czy chodzi o próbę przejściową czy też o ostatni etap życia kończący się śmiercią. Już samo Jego imię – JAHWE[4] mówi o tym, iż On jest, jest obecny, jest blisko i zawsze czuwa i nigdy człowieka nie opuści. Współczucie Chrystusa dla cierpiących oraz liczne uzdrowienia, o których mowa w Ewangelii są znakiem Jego szczególnej miłości i mocy. Zwłaszcza dla tych, którzy do Niego się zwracają proszą o pomoc. Bóg każdego z nas kocha doskonale[5] – nawet wtedy, gdy my nawzajem się odrzucamy i uważamy za niegodnych miłości z powodu jakichś wad. Kocha nawet bardziej niż własna matka. Kocha zwłaszcza wtedy, gdy cierpimy. Nie można zatem w żadnym wypadku wnioskować, iż Bóg zsyła na ludzi cierpienie jako swoistą karę za jakieś przewinienia. Ów „rachunek” z pewnością  zostanie podsumowany, ale dopiero w wieczności, po śmierci, po zakończeniu ziemskiej wędrówki.

IV. Wolność a cierpienie.Czy masz czas 3

Tylko w wyobraźni i w marzeniach można stworzyć sobie taki świat, w którym Bóg nie dopuszcza żadnego zła i żadnego cierpienia. Byłby to jednak nie świat rozumnych i wolnych istot, ale świat manekinów. Mądrość Boża kierująca światem i ludźmi jest tajemnicza i niezgłębiona. Bóg w swojej miłości stworzył nas jako istoty moralnie odpowiedzialne, istoty które odpowiadają za swoje czyny. Oparte jest to na prawie naturalnym, które wyryte jest w duszy każdego człowieka, a które powala rozpoznać rozumem czym jest dobro a czym zło[6]. Nie jesteśmy przecież robotami zaprogramowanymi zgodnie z tym, czego oczekuje od nas Stwórca. Częścią chwały i ryzyka, jakie niesie ze sobą bycie człowiekiem jest przerażająca możliwość powiedzenia Bogu »NIE«. Takimi nas stworzył i nie użyje swej siły, aby pogwałcić nasze naturalne i wrodzone prawo do decyzji. Nawet, jeśli jest ona całkowitym przeciwieństwem Jego świętej woli. Często to sami ludzie są sprawcami cierpienia własnego i innych. Myśląc o bogactwie, o luksusie w jakim żyją niektórzy ludzie, o przepychu, o niepotrzebnej i bezmyślnej rozrzutności staje się oczywistym dlaczego w krajach trzeciego świata setki tysięcy ludzi umierają z głodu. To właśnie pycha, żądza pieniędzy i władzy były i są przyczyną wojen, w których od broni i głodu zginęły i nadal giną miliony osób. Obozy koncentracyjne w Dachau, w Oświęcimiu, Buchenwaldzie… oraz w byłym ZSRR przypominają nam o okrucieństwach i o potwornościach jakie są możliwe wtedy, gdy jak to określa pewne łacińskie przysłowie: „Homo homini lupus est” („Człowiek człowiekowi jest wilkiem”).

Już samo panowanie nad światem[7] jest dla człowieka wielkim zadaniem i poważną odpowiedzialnością. Zobowiązuje to naszą wolność do posłuszeństwa wobec Stwórcy oraz pozwala nam być rozumnymi i wolnymi w celu dopełnienia stworzenia dla dobra własnego i dla dobra innych. Istnieją też jednak pewne kategorie ludzi, którzy w sposób nierozumny działają na własną szkodę – nie zawsze zdając sobie z tego sprawę. To właśnie nasza cywilizacja jest przyczyną nieznanych przedtem chorób, na które umiera bardzo wielu ludzi (w tym także niewinne dzieci). Można by stwierdzić, że mamy „prawo” do grzechu i że wykorzystaliśmy je w pełni. Doskonale to ukazuje motto opowiadań dotyczących okresu II wojny światowej mówiące: „Ludzie ludziom zgotowali ten los[8]. Jak wiemy – śmierć była przeciwna zamysłom Boga Stwórcy, a na świat weszła jako konsekwencja grzechu[9]. Bo wtedy, kiedy w sercu człowieka jest miejsce na szeroko pojętą wolność, wtedy miejsca tego brakuje dla Boga. Im człowiek czuje się bardziej wolny, tym miejsce Boga w jego życiu staje się coraz mocniej ograniczone. Wojny i wiele klęsk głodu są dziełem człowieka i wynikiem jego nieposłuszeństwa względem Boga, wynikiem jego wolności i jego grzechu, przez co cierpią bezbronni i niewinni. Wojna jest zawsze w swej istocie kryzysem człowieka i jego wolności. Bóg nikomu nie dał prawa do tego by odbierać życie innym, przeciwnie – w piątym przykazaniu nadanym Mojżeszowi na Synaju zdefiniował wyraźnie: Nie będziesz zabijał![10].

Cierpienie (to zawinione) to przecież, nie szukając daleko, choroby nasze i naszych bliskich – dzieci kalekie, wszelkiego rodzaju zboczenia seksualne, alkoholizm, narkomania – one są i mogą być zwalczane i leczone za naszą pomocą. Czy aby jednak nasz stosunek do tych spraw jest właściwy? Obraz pijaka zataczającego się na ulicy budzi w nas obrzydzenie, lęk, niechęć, a może pobudza nas w kierunku by mu pomóc? Ktoś chory na AIDS, ktoś odbiegający od normy swoim zachowaniem, dokuczliwy, brudny i obdarty czy nie jest dalej człowiekiem i czy nie wymaga tego by mu udzielić pomocy?  Tradycja chrześcijańskiego Wschodu mówi, że Bóg będąc wszechmocnym jest zarazem „wszech-słaby” wobec ludzkiej woli. Niech się więc dzieje wola twoja człowieku! Przekonaj się sam dokąd świat wiedziesz swoją bezmyślnością. Ta możliwość wolnego decydowania wynika ze stworzonej przez Boga natury ludzkiej wyposażonej w moc samodzielnego wyboru określonego hebr. nazwą jecer, która oznacza zwykle zdolność umysłu ludzkiego do wydawania sądów i rozstrzygnięć w dziedzinie życia etycznego. Dzięki tej władzy wspomożonej roztropnością człowiek może postępować zgodnie z przykazaniami Boga wybierając dobro, a unikając zła, jak również postępować wbrew przykazaniom. Objawienie jednak poucza, że sama władza decydowania o dobru i złu nie należy do człowieka, ale wyłącznie do Boga. Czy masz czas 5Tak rozumiana wolność człowieka sprawia, że jest on odpowiedzialny za swoje postępowanie przed Bogiem, który go tym przywilejem obdarzył. Zobowiązuje to każdego człowieka do życia zgodnego z Bożymi wskazaniami, a Bóg obserwuje i zna postępowanie ludzi[11] –  zna dosłownie „uczynki” i „drogi” każdego człowieka, jak również zna dobrze cały wszechświat i nigdzie nie ma miejsca, w którym można by się przed Nim ukryć. Nie wspominając już o ucieczce, o której w ogóle nie może być mowy. Jako przykład wziąć tu można postać proroka Jonasza[12], który w żaden sposób nie zawinił, ale też nie chciał wykonać Bożego polecenia. Bóg jako wszechmocny i wszystkowiedzący sędzia czuwa równocześnie nad ustanowionym porządkiem moralnym. Poglądy grzeszników, którzy usiłują wymówić się od odpowiedzialności tym, że Bóg nie interesuje się postępowaniem człowieka (a więc ani jego uczynkami złymi, ani dobrymi) są bezpodstawne. Przez to lekkomyślnie pozbawiają się nadziei na lepszą przyszłość jaka stanie się udziałem sprawiedliwych. Już św. Paweł w swoim liście, czytanym często podczas liturgii pogrzebu przestrzegał i nadal przestrzega: „Każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu”.

V. Czym zatem jest cierpienie ?

Cierpienie przejawiało się i przejawia do dziś w najróżniejszy sposób. Każdy człowiek z natury dąży do tego by być szczęśliwy, a wszelkie działania jakie podejmuje w swoim życiu mają na celu zapewnienie sobie szczęścia. Jeżeli tego brakuje, tzn. radości, marzeń, optymizmu, spełnienia i poczucia satysfakcji z sukcesu wtedy jest smutny. A każdy smutek łączy się z pojęciem cierpienia albo z jego przeczuciem. „Smutna jest dusza moja aż do śmierci[13]– mówi Chrystus w oczekiwaniu na mękę. Życie ludzkie składa się na przemian z cierpienia i radości, tyle że w różnych proporcjach. W mękach porodu przychodzi na świat nowy człowiek, a w mękach konania z nim się żegna. Każdy chrześcijanin radujący się już początkiem zbawienia, czyli pierwocinami Ducha oczekuje i zabiega o pełnię odkupienia w bólach rodzenia[14]. Wymownym świadectwem tego, że cierpienie jest również realnością, której zaprzeczyć się nie da są nasze codzienne doświadczenia oraz to, co wiemy dzięki środkom masowego przekazu, znajomości społeczeństwa i historii[15]. Niezaprzeczalnym jest też fakt, że nie uda się go nigdy wyeliminować, ponieważ jest ono następstwem grzechu pierworodnego, konsekwencją pierwszego przewinienia względem Boga Stwórcy. Księga Rodzaju wkłada tu w usta Boga groźnie brzmiące słowa wypowiedziane po tym, jak mężczyzna i kobieta popełnili pierwszy grzech: „Przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz!”[16]

Ludzki ból bardzo często bierze się z niewłaściwego korzystania z wolności, które powoduje niewypowiedziane cierpienie nas samych i innych. Tak więc cierpienia i tego dlaczego cierpimy nie da się wytłumaczyć racjonalnie i do końca, ponieważ jest to tzw. pytanie otwarte[17]. Nie jest to również zamiarem tego opracowania, ani jego celem zaprezentowanie pełnego katalogu ludzkich cierpień. Po pierwsze – byłoby to bardzo trudne, a po drugie – nikomu nie potrzebne. Te refleksje mają jedynie rzucić trochę światła na cierpienie, pomóc dostrzec jego sens i wartość oraz dzięki temu dodać otuchy – by wytrwale i godnie je znieść. A stanie się tak dopiero wtedy, kiedy to doświadczenie i ta choroba zostaną pozytywnie i świadomie przeżyte.

VI. Cierpienie mija. Nie przemija natomiast wspomnienie tego, że się cierpiało.

Wyróżniamy najróżniejsze rodzaje i stopnie udręk jako powszechny los wszystkich stworzeń: od bólu fizycznego zwierząt poczynając do czysto duchowych cierpień człowieka włącznie. Przerażony nieraz bezmiarem cierpień chrześcijanin nie powinien się jednak załamywać. Wie bowiem, że każdemu przypada jedynie cząstka cierpienia na miarę jego sił i możliwości[18]. „Cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, abyście się cieszyli i radowali przy objawieniu się Jego Chwały…” – powie Apostoł Piotr w jednym ze swoich listów – „Wiecie, że te same cierpienia ponoszą wasi bracia na świecie. A Bóg wszelkiej łaski, ten, który was powołał do wiecznej chwały swojej w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie sam was udoskonali, umocni i ugruntuje”[19].

Cierpienia także podzielić można na niezawinione (np. chore już od narodzin dziecko, skrzywdzona osoba, ofiara wypadku, klęski żywiołowe, itp.) i zawinione – zależne od naszego postępowania i naszej wolnej woli (przez nas samych spowodowane). Cierpienia niezawinione dla ludzi wierzących stanowią wyraźne dzieło szatana. Przykładem tego może być największy starotestamentalny dramat, tzn. Księga Hioba. Opowiada ona o człowieku sprawiedliwym i religijnym, na którego spadło wiele nieszczęść i cierpień. Tytułowy Hiob jest przykładem człowieka cierpiącego niewinnie, gdyż utracił cały swój majątek, zdrowie, rodzinę i był bliski załamania w wierze. Nawet jego przyjaciele przestali go rozumieć i jak to w ówczesnych czasach bywało podejrzewali, że Bóg ukarał go za coś złego. Jego dramat ma dodatkowo jeszcze rozdźwięk między przekonaniem o własnej prawości i niewinności a pewnością, że Bóg, który go doświadcza jest sprawiedliwy. Hiob nie znajduje wytłumaczenia dla swojej sytuacji. Wie, że nie obraził w niczym Boga i nie wykroczył przeciw niemu. A kolejne spadające na niego nieszczęścia znosi z pokorą i godnością, mówiąc: „Dał Pan i zabrał Pan. Nich będzie imię Pańskie błogosławione![20]. Hiob wytrwał pomimo całego cierpienia jakim został doświadczony i na końcu, niejako w nagrodę „otrzymał” wszystko na nowo. Bo jak mówią słowa tej samej księgi: „Szczęśliwy, kogo Bóg karci. On zrani, On także uleczy. Więc nie odrzucaj nagan Wszechmogącego[21].

VII. Przyjęcie cierpienia nie ujmuje go, ale wskazuje jego sens.Triduum

Niektórzy ludzie wprost okazują niechęć innym, którzy wszystko im tłumaczą i udowadniają, że tak powinno być, że już nie może być inaczej, a tym bardziej lepiej niż jest. Tu nasuwa się stwierdzenie, że może rzeczywiście – lepiej jest przyznać się, że się czegoś nie rozumie. Że na przykład nie rozumiemy dlaczego Bóg stworzył cierpienie tak wielkie i tak dokuczliwe.  Pytanie o sens i znaczenie cierpienia oraz próby odpowiedzi na nie towarzyszą człowiekowi praktycznie od zawsze, od czasu, kiedy stał się zdolny do samodzielnej refleksji. Ludzie z pasją poszukiwali rozstrzygających odpowiedzi na dręczące ich wątpliwości. Współcześnie sądzi się, że ludzkiego cierpienia i zła nie da się w ogóle zrozumieć i że nie należy próbować doszukiwać się w nim czegoś pozytywnego. Poszukuje się raczej sposobów, by to cierpienie za wszelką cenę wyeliminować poprzez np. technikę, sprawny system ogólnodostępnych świadczeń społecznych czy po prostu ucieczkę. Jeśli zaakceptujemy istnienie Boga obecnego i opatrznościowego, to cierpienie i śmierć nie mogą być pozbawione sensu i znaczenia, nawet jeżeli ich pełne wyjaśnienie jest niełatwe albo wręcz niemożliwe. Omawianie tu pozytywnych wartości cierpienia nie ma jednak nic wspólnego z masochizmem, który jest perwersyjną formą cierpienia – polegającą na intensyfikowaniu bólu dla samego bólu. Chodzi tu po prostu o to, by ludzie doświadczeni czy dotknięci cierpieniem zaakceptowali je i nadali mu szlachetniejszy i wznioślejszy charakter skoro nie da się go już w żaden sposób uniknąć. Nikt z pewnością, kto jest zjednoczony z Jezusem i to ukrzyżowanym sam nie szuka cierpień dla jakiejś samoudręki czy z pobudek niezdrowego cierpiętnictwa. Przede wszystkim nie powinien też przybierać postawy pozornej obojętności wobec cierpień i wszystkiego, co go otacza. Tak to czasem próbowali niektórzy ludzie – tzw. cynicy, a od owych później także i stoicy, którzy uważali, że dopiero wtedy jest się prawdziwie wolnym i szczęśliwym człowiekiem, kiedy jest się obojętnym na wszystko dokoła[22].

Cierpienie może wydawać owoce jeśli jego motorem jest miłość – bez miłości jest jałowe.  Także bez nieśmiertelności cierpienie byłoby bezsensem i absurdem. W ogóle cierpienie samo w sobie nie ma sensu – jest destrukcyjne. Usiłujemy więc ze swej strony odnaleźć lub nadać mu jakiś sens. Wiemy, że każde cierpienie człowieka przewyższa cierpienie zwierzęcia, ponieważ człowiek posiada refleksyjną świadomość swojego bólu (bez względu czy jest to ból fizyczny czy duchowy). Cierpi i wie, że cierpi. Człowiek wierzący szuka wtedy tzw. religijnego sensu cierpienia, a o takim można mówić dopiero z perspektywy wiary. Za św. Pawłem Apostołem można tu powtórzyć: „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swojej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół[23].

VIII. Dar łaski.

Choroba i cierpienie jest tajemnicą przerastającą nasze pojęcia, dlatego należy zbliżyć się do Chrystusa Zbawiciela, który powiedział: „Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.”[24]spowiedz2

W teologii mówi się o chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia, że jest ono pojmowanie jako sposób na doskonalenie w wierze oraz wyraz wiary. Ojciec Święty pisze: „Sens cierpienia jest równocześnie na wskroś nadprzyrodzony i na wskroś ludzki. Jest nadprzyrodzony, ponieważ zakorzenia się w Boskiej tajemnicy odkupienia świata. Jest równocześnie głęboko ludzki, ponieważ człowiek odnajduje w nim siebie, swoje człowieczeństwo, swoją godność, swoje posłannictwo.”[25] Cierpienie przeżywane, w świadomości chrześcijańskiej wprowadza człowieka w obszar głębszej relacji z Bogiem. Jest to etap wiary, w którym człowiek wypowiada przed Bogiem swoje fiat, tzn.: niech tak się stanie.  A wypowiadając swoją zgodę czyni to w duchu przyjaźni z Bogiem, tzn. w dialogu, a nie w bezsilnym poddaniu się przeżywanemu cierpieniu. Zatem, w rozmaitych rodzajach życia jest posłuszny głosowi Ojca podążając w duchu i prawdzie za Chrystusem ubogim, pokornym i dźwigającym krzyż, aby zasłużyć na uczestnictwo w Jego chwale.[26]  Jest to jednak bardzo trudny akt wiary i zaufania. Jak mówi katechizm, doświadczenia zła, cierpienia i śmierci wydają się zaprzeczać Dobrej Nowinie o zbawieniu, a także mogą zachwiać wiarą i stać się dla niej pokusą. Każdy chyba człowiek przeżywa na tym etapie swój duchowy kryzys, a są też tacy, którzy nawet tę wiarę lub miłość do Boga tracą. Tu koniecznie trzeba zwrócić się do świadka wiary jakim jest Maryja, która uczestniczyła w cierpieniu swojego Syna oraz, jak pisze papież: doświadczyła „nocy wiary[27]. To jej matczynej opiece powierzyć należy to wszystko z czym sami sobie nie radzimy. Ona pomaga każdemu chrześcijaninowi dawać świadectwo, że prawdziwą odpowiedzią na chorobę i cierpienie jest Chrystus, który dla wszystkich umarł i zmartwychwstał. Wówczas cierpienie, modlitwy i praca łączą się z cierpieniem, modlitwami i pracą samego Chrystusa i nabierają w ten sposób nowej wartości. Każde cierpienie w jedności z Chrystusem i Jego Matką wyzwala w sercu ludzkim także siły miłości, życzliwości, ofiarnego poświęcenia i opiekuńczej służebności wobec braci oraz przyspiesza i pogłębia dojrzałość dla Królestwa Bożego w wieczności. Poczucie wspólnoty i solidarności w ludzkiej doli i niedoli ma przecież swoje najgłębsze i najszlachetniejsze uzasadnienie i źródło mocy dobroczynnej w jedności z cierpiącym Zbawicielem. Gdy cierpi jeden współczłonek, cierpią wszystkie członki[28] mistycznego ciała Chrystusa, którym jest Kościół. Cierpienie i choroba  są zatem wpisane w tajemnicę życia człowieka na ziemi. Wniosek z tego: Z pewnością należy walczyć z chorobą, bo przecież zdrowie jest darem Bożym. Jednak ważne jest by umieć odczytać zamysł Boży, kiedy cierpienie puka do naszych drzwi. „Kluczem” do jego odczytania jest Krzyż Chrystusa, Wcielone Słowo wyszło naprzeciw naszym słabościom biorąc je na swoje barki w tajemnicy krzyża. Od tamtej chwili istnieje możliwość nadania sensu każdemu cierpieniu, dzięki czemu jest ono szczególnie cenne. Od dwóch tysięcy lat, od dnia męki Chrystusa krzyż jaśnieje jako najpełniejsze objawienie miłości Boga do nas. Kto potrafi przyjąć go we własnym życiu, doświadcza, że cierpienie rozjaśnione światłem wiary staje się źródłem nadziei i zbawienia.[29]  Cierpiący osiąga pewną dojrzałość, szlachetność i zdolność rozumienia innych – cechy, które nie zaistniałyby bez doznanego bólu. Cierpienie także przygotowuje człowieka do rozumienia innych, bo co może wiedzieć o życiu ten, kto nie cierpiał, o ile w ogóle ktoś taki istnieje? Jak zrozumie gorzkie przeżycia innych ludzi? Jak będzie mógł wyciągnąć do nich rękę okazując im zrozumienie? Cierpienie jest zatem darem, w którym Bóg pozwala człowiekowi zbliżyć się do siebie. Ta bliskość zaś umożliwia cierpiącemu dojrzewanie osobowe oraz wzrastanie w wierze, nadziei i miłości, a także jest tym, co łączy ludzi między sobą, przejawem wielkości i doskonałości człowieczeństwa. Nadzieja pomoże wam nadać nowy sens cierpieniu, przekształcając je w drogę zbawienia, w sposobność do ewangelizacji i do udziału w odkupieniu. Cierpienie bowiem „może mieć dla człowieka i dla samego społeczeństwa także znaczenie pozytywne, gdyż może stać się formą uczestniczenia w zbawczym cierpieniu Chrystusa i w radości Jego zmartwychwstania, a więc siłą, która uświęca i buduje Kościół.”[30] Wasze doświadczenie cierpienia wzorowane na Chrystusie i przeniknięte obecnością Ducha Świętego będzie głosić zwycięską moc Zmartwychwstania. Cierpienie może zatem prowadzić do rozeznania tego, co nieistotne, aby zwrócić się ku temu, co istotne. Bardzo często też cierpienie pobudza do szukania Boga i do powrotu do Niego. Przykładami tego mogą być różne modlitwy, pieśni oraz wszelkiego typu utwory literackie pisane właśnie pod wpływem cierpienia. Ich autorzy (tak, jak my sami) właśnie w momencie wielkiego cierpienia zwracają się ku Bogu. Staje się ono dla nich drogą nawrócenia, a Boże przebaczenie zapoczątkowuje powrót na drogę prawdy i modlitwy. Ta możliwość przekazania innym treści własnych przeżyć przynosi osobom cierpiącym wielką ulgę i to dzięki czysto ludzkiej więzi, jaka powstaje w każdej wspólnocie z innymi. Z drugiej zaś strony ból jako coś osobistego uczy też, że każdy sam musi przeżyć swoje cierpienie odpowiedzialnie, oraz że w głębi swego jestestwa pozostaje sam na sam z Bogiem. Kardynał Ratzinger mówił: „Wizja świata, który nie jest w stanie nadać sens cierpieniu i uczynić go czymś cennym jest pozbawiona wszelkiej wartości. Jest nieprzydatna właśnie wtedy, kiedy pojawia się problem egzystencji. Oszukują nas ci, którzy o bólu potrafią powiedzieć tylko tyle, że należy go zwalczać. Oczywiście należy robić wszystko, aby cierpienie było jak najmniejsze. Ale nie ma życia ludzkiego bez bólu. Ten, kto nie umie bólu zaakceptować odrzuca jedyny sposób oczyszczenia, który sprawia, że stajemy się dorosłymi.”[31]

IX. „Ten, kto przynosi człowiekowi nadzieję jest duchowym ojcem człowieka”[32]

Duch Święty logoDuch Chrystusowej życzliwości i miłości wobec braci wyraża się od długich wieków, zarówno indywidualnie, jak i społecznie w rozlicznych dziełach miłosierdzia – szczególnie w odniesieniu do chorych i cierpiących. Bóg zbawiający wzywa nas ludzi do udziału w cierpieniach Chrystusa, ponieważ docenia On także ludzką godność i pragnie nadać najwyższą wartość również cierpieniom każdego człowieka. Bardzo cenną rzeczą w „oczach” Boga jest wzięcie każdego dnia swojego krzyża i pójście za Jezusem. Cierpienie wtedy właśnie może być wielkim oczyszczeniem serca i przyśpieszeniem dojrzałości duchowej, a przede wszystkim drogą do uświęcenia przez ścisłe zjednoczenie ze Zbawicielem.

Biblia poucza, że Bóg działa w naszym świecie, aby wyprowadzić dobro ze wszystkiego, co się dzieje – dobro dla tych, którzy Mu ufają. Dlatego, ponieważ Chrystus też przez swoją mękę i śmierć na krzyżu nadał cierpieniu zupełnie nowe znaczenie. Teraz także (jeśli tylko tego chcemy) przez nasze cierpienie może upodobnić nas do siebie i zjednoczyć nas ze swoją zbawczą męką, a przez to oczyścić nasze serca. [ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są całkowicie oczyszczeni, przechodzą to oczyszczenie po śmierci, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba]. Wartością każdego człowieka jest jego dojrzałość oraz to, że potrafi pogodzić się z problemami, jakie go w życiu spotykają i nie odwrócić się od Boga, a wręcz przeciwnie – zwrócić bardziej ku niemu. To właśnie ludzie doświadczeni chorobą, kalecy, osłabieni cieleśnie uprzytamniają sobie dwie rzeczy: całą względność ludzkiej egzystencji i konieczność pomocy oraz wsparcia ze strony bliźnich, a także potrzebę modlitewnego kontaktu z Bogiem. Takiej wartości nie można przecież nabyć przy pomocy pieniędzy czy innej formy zapłaty, ale tylko przez własne życie i postępowanie w zgodzie z Przykazaniami Bożymi. Choroby i cierpienia są wielką szkołą pokory, skromności i otwartości na ludzkie wspomożenie. Zaś ci, którzy stykają się z cierpiącymi czują i powinni czuć się pobudzeni do służebnej pomocy bliźnim, którzy jej potrzebują. Oczywiście jeżeli nie powstrzymują ich od tego błędne i zacieśniające powody. Przypowieść Pana Jezusa O miłosiernym Samarytaninie[33] od wieków jest źródłem natchnień dobroczynności wśród Ludu Bożego, wobec braci potrzebujących pomocy i pokrzepienia. „Nie ma takiej sytuacji, której nie dałoby się uwznioślić postawą służebną i cierpliwością” – pisał Goethe. Cierpienie jest także okazją do zamanifestowania rozlicznych zalet drzemiących w naszej psychice i do wyzwolenia potężnych zasobów energii, które bez niego pozostałyby nigdy niewykorzystane, a jeżeli nawet, to nie w takim stopniu. Siła, odwaga, bezinteresowna miłość, cierpliwość, poświęcenie, wola przezwyciężania trudności i chęć znalezienia ostoi w Bogu są czasami tym, co bez cierpienia pozostałoby w nas zamknięte i nienaruszone. Matka Teresa z Kalkuty nie wybierała na ulicy nędzarzy według rasy, pochodzenia czy religii. Niosła pomoc każdemu kto jej potrzebował, czy był winny czy niewinny swego nieszczęścia. Dawała kąt, strawę, przywracała poczucie godności wszystkim, których Bóg na jej drodze postawił. A dodać należy, iż sama szukała tych wszystkich, którzy potrzebowali wsparcia – nie czekając aż sami przyjdą i o tę pomoc poproszą. Bo: „Gdziekolwiek znajdują się ludzie, którym brak pokarmu i napoju, ubrania, mieszkania, lekarstw, pracy, oświaty, środków do prowadzenia życia godnego człowieka, ludzie nękani chorobami, cierpiący wygnanie i więzienie, tam miłość chrześcijańska winna ich szukać i znajdywać, troskliwie pocieszać i wspierać…[34]

Każdy chrześcijanin powinien widzieć w posłudze i trosce świadczonej chorym i bezradnym posługę oddaną samemu Zbawicielowi, który przecież powiedział: „Byłem chory, a odwiedziliście Mnie… Zaprawdę, powiadam wam: wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili![35]

X. Cierpienie a modlitwa.peregrynacja - St.FJ

Weselcie się nadzieją! W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie wytrwali![36] Objawienie Jezusa Chrystusa i jego Odkupienie dało nam pewność istnienia życia po śmierci, w którym smutek zamieni się w radość. Właśnie ten fakt, że Syn Boży przez swoją mękę i krzyż wziął na siebie tak wielkie cierpienia, zamienione później w radość Zmartwychwstania i obietnicę zmartwychwstania dla wszystkich pozostających w Nim ludzi jest światłem, siłą oraz nową nadzieją i mocą pozwalającą zrozumieć i przetrzymać wszystkie ziemskie cierpienia. Przede wszystkim z modlitewnej łączności z Chrystusem, mężem boleści, budzi się przeświadczenie o głębokiej wartości cierpienia, które nie jest już udręką bez sensu, lecz przybiera charakter oczyszczający. Modlitwy nie może zabraknąć łącznie z czynną opieką nad chorymi i słabymi w chrześcijańskiej trosce o cierpiących. Żywa i serdeczna łączność z Bogiem jest niezastąpionym źródłem odradzającej mocy duchowej i nadziei, tak potrzebnej w dniach udręki, słabości cielesnej i cierpień duchowych.

Ludzie mogą i powinni prosić w swoich modlitwach o pomoc i o uzdrowienie dla bliźnich. Wtedy modlitwy te mogą być użyte przez Boga, aby wnieść dobro i błogosławieństwo w ludzkie życie. „Wszyscy tedy chrześcijanie będą z dnia na dzień coraz bardziej uświęcać się w warunkach swego życia, pośród swych obowiązków czy okoliczności życia, jeśli z wiarą przyjmują wszystko z ręki Ojca niebieskiego i współdziałają z wolą Bożą, ujawniając także w służbie doczesnej przed wszystkimi tę miłość, którą Bóg świat umiłował.[37]  Modlitwa jest zaś przede wszystkim rozmową z Bogiem i współpracą z Opatrznością Bożą, a nie siłą magiczną czy zaklęciem, które można rzucić na ludzi, aby się odmienili i nawrócili – nawet, jeśli to, czego chcemy jest zgodne z wolą Stwórcy i pożyteczne dla jednej czy więcej osób. Niektóre prośby zawarte w modlitwach mogą nie zostać spełnione, ponieważ odpowiedź na nie oznaczałaby zwolnienie kogoś z moralnej odpowiedzialności. Jako przykład modlitwa o to, by ktoś nam bardzo bliski nie umarł, ponieważ tęsknilibyśmy za nim mieści się w kategoriach egoizmu. Bóg wie, co jest dobrem dla zmarłych, i że to przewyższa nasze poczucie straty. Tu od razu nasuwają się słowa zaczerpnięte z Księgi Mądrości: „Zdało się oczom głupich, że pomarli, …choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Wypróbował ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę[38], a także na innym miejscu: „Sprawiedliwy, choćby umarł przedwcześnie, znajdzie miejsce u Boga.[39]

Nie powinno się zatem ograniczać zakresu modlitwy czy ograniczać wiarę w to, co Bóg może uczynić. Jak mówią słowa jednej ze współczesnych piosenek religijnych: Ciągle spotykam ludzi, co pytają mnie, dlaczego dzisiaj nie ma cudów, jak za dawnych dni? I w tej samej piosence, w jej refrenie zawarta jest odpowiedź na postawione wyżej pytanie: Lecz cuda są – ja mówię wam, bo Biblia uczy, że Bóg zawsze Bogiem cudów był, jest Nim także dziś. Bóg jest dziś taki sam. On jest wciąż taki sam. Jeśli wczoraj miał moc, to i dzisiaj ją ma. Słyszy twoje modlitwy, potrzeby twe zna, nie załamuj się więc, Bóg odpowiedź ci da. Należy więc pogodzić się z wszechwiedzą Boga i tym, że odpowiedź na modlitwę nie zawsze będzie tą, której oczekujemy.

Sama prośba to tylko cząstka modlitwy, a prosząc tylko o to, co nasze małe, ciasne serce w danej chwili potrzebuje postępujemy jak wtedy, gdy używamy telefonu w nagłym przypadku[40]. Nie chodzi jednak o to, że takie wykorzystanie telekomunikacji nie daje rezultatów, ale że jest zaledwie jedną z wielu możliwości jakich dostarcza nam telefon. Godne współczucia jest tak nieumiejętne posługiwanie się dającym tak wiele wspaniałych możliwości urządzeniem – to samo odnosi się do modlitwy. Miliony ludzi na świecie modli się o to, aby tragiczne położenie wielu naszych bliźnich uległo zmianie. Błagamy Boga o pomoc dla uchodźców, o pomoc dla głodujących…, ale tragedie wciąż powracają – powoduje je nasza grzeszność, choć modlitwy nasze są równie gorące, jak pragnienie żeby Bóg zmniejszył tragiczne skutki naszych działań.

Jednak zawsze należy pamiętać, że Bóg we wszystkim działa dla tych, którzy go kochają i w Nim pokładają nadzieję.

XI. Sakrament dla chorych.namaszczenie

Wszystko to, (jeśli oczywiście chodzi o cierpienie spowodowane chorobą) może dopełnić się w szczególny sposób poprzez Sakrament Namaszczenia Chorych, „bo Ja, Pan, chcę być twym lekarzem[41] brzmią słowa Starego Testamentu. Namaszczenie chorych nie jest na pewno sakramentem przeznaczonym tylko dla tych, którzy znajdują się w krańcowym niebezpieczeństwie życia[42]. „W imię moje… na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie[43] – mówi Ewangelista Marek, powtarzając słowa Chrystusa. Chrześcijanin-katolik przyjmuje ten sakrament z wiarą i wdzięcznością w każdej poważnej chorobie. Św. Jakub w swoim liście pisze: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone.[44] Chrystus żąda wtedy od chorego[45] wiary i leczy wówczas zawsze duszę człowieka oraz umacnia go w cierpieniach, a często przywraca mu także zdrowie ciała. Jeśli natomiast po namaszczeniu chory zdrowie odzyskał to w przypadku nowej ciężkiej choroby stosowną rzeczą jest przyjąć ten sakrament raz jeszcze, podobnie gdy trwający stan uległ pogorszeniu[46]. Zawsze jednak pierwszą łaską tego sakramentu jest umocnienie, pokój i odwaga, by przezwyciężyć trudności związane ze stanem ciężkiej choroby lub niedołęstwa starości[47].

XII. Zakończenie.

Nad cierpieniem można by się jeszcze długo zastanawiać, ponieważ tkwi głęboko w świecie i w całym życiu ludzkim. Na pewno prawdziwym sensem tego, że cierpimy jest doświadczenie nas przez Boga. Pan Bóg pozwala nam przez cierpienie stać się godnymi uczestnikami Jego chwały, chce abyśmy się stali bardziej ludzcy, pomocni i tolerancyjni dla naszych bliźnich oraz mogli w wieczności cieszyć się życiem w niebie. „Jeśli jesteśmy – mówi Apostoł Paweł w liście do Rzymian – dziećmi Bożymi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w Jego chwale[48].

A na zakończenie: Kiedy jest źle, trapią ciebie nieszczęścia – pomyśl, że i to się zmieni i nie trać nadziei. Nam bowiem „…z łaski dane jest to dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć[49].

Autor: Ks. mgr lic. Rafał Wasielewski

a gdybyś obudził się tylko z tym

—————————————————————————————————-

[1] Zob. B. Pascal, Myśli.
[2]
Por. KKK nr 272.
[3]
Deiści posługiwali się alegorią zegarmistrza, który stworzył dzieło tj. zegar i przestał się min interesować.
[4]
  Bóg się przedstawia w pierwszej osobie. Izraelici, mówiąc o Bogu, używali trzeciej osoby, nazywając Go Jahwe, tzn. prawdopodobnie „JEST”. Imię to podkreślało pełną dobroci i miłości obecność Bożą (przypis w: Biblia Tysiąclecia wyd. V, do Wj 3, 14n).
[5]
Por. Mdr 11, 24-26.
[6]
Por. KKK nr 1954.
[7]
Por. Rdz 1, 26-28; KKK nr 307.
[8]
Zob. Z. Nałkowska, Medaliony.
[9]
Por. Rdz 2, 17.
[10]
Wj 20, 13; 21, 12; Pwt 5, 17; Mt 5, 21n.
[11]
Por. Ps 11, 4; 14,2; 33, 13-14; 102,20n.
[12]
Por. Jon 1, 3. 10n.
[13]
Mk 14, 33-34.
[14]
Rz 8, 22-23.
[15]
Por. KKK nr 385.
[16]
Rdz 3, 17b-19.
[17]
Wg ogólnej metodologii nauk pytaniem otwartym nazywamy takie pytanie, dla którego nie potrafimy podać wyczerpującej listy dopuszczalnych odpowiedzi.
[18]
Por. 1 Kor 10, 13.
[19]
1 P 4, 13; 5, 9-10.
[20]
Hi 1, 20.
[21]
Hi 5, 17-18.
[22]
Stoicy wierzyli w fatum, w nieuchronne przeznaczenie, któremu musimy się podporządkować, ufając, że rządzący naszym życiem Logos zawsze czyni to co najlepsze. Według nich mędrzec nie powinien przejawiać niepokoju, powinien natomiast starać się żyć w zgodzie z nakazami rozumu, oraz nie uciekać przed cierpieniem, ale zachowywać wobec niego obojętność, bo to o czym, zdecydował Logos i tak musi się wydarzyć.
[23]
Kol 1, 24.
[24]
Mt 5, 4.
[25]
Jan Paweł II, Savificis doloris, nr 31.
[26]
Por. Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen gentium, nr 41.
[27]
Jan Paweł II, Redemptoris Mater, nr 17.
[28]
2 Kor 12, 26.
[29]
Fragment homilii Jana Pawła II na jubileusz chorych i pracowników służby zdrowia, Rzym, 11 II 2000 r.
[30]
Jan Paweł II, Christifideles laici, nr 54; por. także Jan Paweł II, Salvifici doloris, nr 23.
[31]
Słowa kard. J. Ratzingera, wypow. w Rimini, 1990 r.
[32]
Zob. J. Tischner, Etyka solidarności, w: J. Tischner, Etyka solidarności oraz Homo sovieticus, Kraków 1992.
[33]
Por. Łk 10, 30-37.
[34]
Sobór Watykański II, Dekret o apostolstwie świeckich Apostolicam actuositatem, nr 8.
[35]
Mt 25, 36. 40.
[36]
Rz 12, 12.
[37]
Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen gentium, nr 41.
[38]
Mdr 3, 2. 4-6.
[39]
Mdr 4, 7.
[40]
Por. Jk 4, 3.
[41]
Wj 15, 26.
[42]
Zob. Sobór Watykański II, Konstytucja Sacrosanctum Concilium, nr 73; por. KPK, kan. 1004, § 1; 1005; 1007.
[43]
Mk 16, 17-18.
[44]
Jk 5, 14-15.
[45]
Por. Mk 5, 34. 36; 9, 23.
[46]
Por. KKK nr 1515.
[47]
Por. KKK nr 1520.
[48]
Rz 8, 17-18.
[49]
Flp 1, 29.

One Reply to “Sens cierpienia… i próba odpowiedzi”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *